Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Allehandra
uzytkownik
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lasu bez Powrotu
|
Wysłany: Czw 18:43, 27 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
<nie wiedząc, czy może je tutaj położyć, umieściła tutaj jeden ze swych woluminów>
Allehandra Del’Lonnavae narodziła się w świetle prześwitującym przez korony drzew Lasu bez Powrotu, na wyspie Lodoss. Z tegoż to powodu światło nigdy nie było cierpieniem dla jej oczu, tak jak dla założycielek rodu Lonnavae.
Wieki temu ród Lonnavae przybył z odległej północy na Lodoss, z kontynentu, którego imię jest dane znać tylko najstarszym z rodu. Również im tylko dane wiedzieć, dlaczego ród Lonnavae opuścił krainy owego północnego kontynentu i jak przybył na Lodoss, czy niewiadomymi statkami przeprawił się przez nieprzebyte morza, czy też osiągnął Lodoss poprzez wykreowanie potężnego portalu, czy też odbyło się to zupełnie inaczej. Lonnavae zamieszkali w największym lesie wyspy, niezmierzonej puszczy zwanej Lasem bez Powrotu. Tutaj czas biegnie swoją miarą, a nazwa nie wzięła się bez powodu, gdyż każdy kto tu wejdzie, ginie bezpowrotnie, chyba że ma za przewodnika elfa wysokiego rodu. Elfy wysokiego rodu są prawowitymi mieszkańcami tej puszczy. Zdziwiły się, gdy tak liczna gromada „dziwacznych mrocznych elfów”, niskich i o mahoniowej skórze przekroczyła progi ich domu, ale były pewne, że wkrótce zatracą się w Lesie bez Powrotu. Obserwowały je jednak uważnie. Wiele długich lat upłynęło, zanim Elfy wysokiego rodu poznały, że Lonnavae są mrocznymi elfami o szlachetnych duszach, które za ich pozwoleniem będą z nimi zamieszkiwać magiczną puszczę, a także wspierać w potrzebie. Zdziwienie przerodziło się w strach, a strach w agresję, gdy okazało się, że przybyłe mroczne elfy nie tylko się nie gubią w Lesie, ale wręcz odnajdują więź z nim. Wtedy też miała miejsce jedyna walka między elfami wysokiego rodu, Lasu bez Powrotu a mrocznymi elfami Lonnavae, zwana „Bitwą Krwawego Powitania” <kilka następnych zdań jest pokreślona i można odczytać jedynie pojedyncze słowa> ...obudził się...powrócili...nawiązano... . Lonnavae są w przyjacielskich stosunkach głównie z krajami sąsiadującymi z lasem bez Powrotu, Allanią oraz Kannon. Szczególnie ten ostatni kraj ma, za co dziękować, gdyż niejednokrotnie ród Lonnavae niespodzianie wsparł ich słabo wyszkoloną armię, w walce z najeźdźcami Marmo. Marmo jest niewielką wysepką, położoną kilkadziesiąt kilometrów od wybrzeża Kannon. Pod powierzchnią spoczywają szczątki bogini Kardis, bogini zniszczenia, a jej duch unosi się nad Marmo, przez co ta wyspa jest siedliskiem wszelkiego zła. Lud Lonnavae oddaje cześć Eilistraee, bogini dobrych mrocznych elfów, łowów, piękna, szermierki, światła księżyca i tańca, wyznawaną także przez elfy i ludzi. Eilistraee nie należy do panteonu Lodoss ani Aden, lecz kontynentu, z którego pochodzą Lonnavae. Ich wołania dochodzą jednak do uszu Mrocznej Dziewicy. Wszystkim Lonnavae jest znany panteon, z którego pochodzi Eilistraee, jednak niewiele bóstw z tego panteonu jest kultywowanych przez nich. Częściej są czczone bóstwa Lodoss, szczególnie Marfa, bogini stworzenia oraz Rada, bogini mądrości. I szczególnie przez „odzyskane dusze” z Marmo, mroczne elfy wyższe i o odmiennym kolorze skóry niż pierwsi Lonnavae. Na czele rodu stoi Rada, składająca się dziewięciu osób: trzech arcykapłanek, trzech arcyczarodziejek trzech fechmistrzyń. Kadencja trwa około stu lat, można się tez ponownie ubiegać o przyjęcie do Rady.
Matką Allehandry jest arcykapłanka Eilistraee imieniem Saebrineth, która za niedługo kończy swą kadencję. Allehandra nie zna swego ojca, choć można coś podejrzewać, co do jego pochodzenia. Saebrineth mówiła zawsze z uśmiechem o nim, choć jej słowa nie rozjaśniały mroku tajemnicy wokół jej ukochanego. Gdy wtedy jej uśmiechnięta twarz natrafiła na wzrok córki, uśmiech momentalnie wygasał. Jednego dnia wywiązała się w związku z tym poniższa rozmowa:
- Matko, mówisz o moim ojcu z przyjemnością, aczkolwiek twe słowa nie rozjaśniają Tajemnicy, jaką on dla mnie jest. Gdy w czasie tej mowy spojrzysz na mnie, przyjemność znika z twej twarzy.
Twarz Saebrineth wykrzywił wielki ból, jaki tedy gorzał skrywany w jej sercu. Odpowiedziała:
- Wiedz, moja córo, iż bardzo kocham twego ojca, a nie ma znaczenia dla mnie, że nie jest ani elfem, ani człowiekiem czy inną istotą stąpającą po ziemi, gdyż on sam nie może tutaj przebywać ciągle. Wiedz też, że jesteś jedynym owocem naszej miłości, lecz... - na chwilę przestała mówić i po chwili kontynuowała - ...lecz ty swoich owoców z nikim nie możesz dzielić.
Allehandra zrozumiała, co kryło się w słowach jej matki i po tej rozmowie zaszyła się w świątyni Eilistraee na ponad rok nie wychodząc ani na moment podczas tego okresu. Obie, matka i córka, już więcej nie rozmawiały na ten temat. „Córka Saebrineth” otrzymała podstawowe wykształcenie, to co każda mroczna elfka Lonnavae wiedzieć winna. Uwielbiała Allehandra przemierzać leśne odstępy, przebywać pośród drzew, kwiatów i zwierząt, kontemplując je. Osiągnęła podstawową biegłość we władaniu włócznią, oraz w sztuce szermierki oraz łucznictwa. Była równie rada by wspinać się, skakać po drzewach oraz pływać w lodowatych górskich rzekach i galopować na karym rumaku, co przesiadywać w bibliotekach studiując zakurzone annały, pradawne woluminy, tomy elfie poezji czy również księgi czarodziejskie. Saebrineth nauczyła swą córę sztuki tańca, śpiewu i gry na harfie, gdyż każda kapłanka Eilistraee jest równocześnie bardem. „Córka Saebrineth” nie chciała, by dla niej świat kończył się na granicy Lasu bez Powrotu czy też nawet wybrzeży Lodoss. Pragnęła poznać dziwy i cuda szerokiego świata, mieszkańców innych krain, którzy tworzą wspaniałe, cudowne i pełne podziwu rzeczy. Świat ten jest również pełen niebezpieczeństw, a niezrozumienie, pycha, bezprawie i zawiść przynoszą krwawe plony. Allehandra zdawała sobie z tego sprawę, ale to nie powód do końca życia przebywać w jednym, względnie bezpiecznym miejscu. Rada, niechętnie, ale wyraziła na to zgodę. Gdy Allehandra spakowała wszystko, co było potrzebne w podróży, pożegnała się z bliskimi jej osobami, przybyła do niej jej matka i rzekła: Przeczuwałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Przechowywałam aż do tego czasu prezent od Niego, od twego ojca, który prosił mnie, bym go tobie wręczyła, gdy nadejdzie czas pożegnania. Także do tego czasu czekałam, by ofiarować ci mój własny symbol Eilistraee.
Saebrineth zdjęła z własnej szyi i zawiesiła na szyi córki miniaturowy, srebrny miecz, który noszą wyznający Eilistraee. Wyciągnęła także małe zawiniątko, w którym, na srebrnym łańcuszku była zawieszona figurka kobiety o nieco ktrótszych uszach niż miewają elfy, o pierzastych skrzydłach, dzierżącej w dłoni dłuższy niż długi miecz. Cała była wykonana z jednolitej acz nieznanej substancji, ni to srebra, ni to mithrilu. Figurkę „matka Allehandry” również zawiesiła u szyi córki. Allehandra nic na to nie odpowiedziała.
Pochyliła i pocałowała matkę w czoło, poczym odeszła. Wyruszyła do Allanii, by z jednego z portów owegoż kraju popłynąć w daleki świat. <następne stronice są zalane inkaustem, nie ma siły, która by je mogła odczytać>.
Ostatnio zmieniony przez Allehandra dnia Nie 19:12, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Allehandra
uzytkownik
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lasu bez Powrotu
|
Wysłany: Nie 15:50, 30 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Kozakurskie Arie: Anon d’Eilistraee
Zaprzestała medytować, gdy powiał chłodny północny wiatr niosący z sobą upajającą woń kwitnących śliw.
Słońce wschodziło nad Kozakury, zaczynało swą dzienną wędrówkę po nieboskłonie. Słabe jeszcze promienie słoneczne poczęły prześwitywać przez korony drzew. Nocne zwierzęta kładły się do snu, ustępując tym, które obrały dzień jako czas swej aktywności.
Allehandra miękkim skokiem opuściła drzewo, na którym medytowała nad rankiem. Pomknęła do niewielkiego strumyka, który wypływał w pobliżu. Przyklękła przy brzegu, by napić się chłodnawej wody i przemyć twarz. Po skończonej porannej toalecie powstała i skierowała się ku leśnemu traktowi. Wtedy to usłyszała krzyki i odgłosy walki. Przystanęła.
- Bitwa? – pomyślała Allehandra
Ponowiła chód i prędzej udała się na skraj lasu.
- Nie, to nie bitwa. To rzeź.
Pełnym biegu przekroczyła brzeg lasu i w kilka uderzeń serca była przy rozbójnikach. Przestraszyli się na jej widok, ale to trwało tylko chwilę.
- Ktoś ty? – tubalnym głosem zapytał jeden z nich, po Kozakursku
Allehandra spojrzała na zmasakrowane wokół ciała.
- Nieważne to dla umarłych – odpowiedziała z wyraźnym akcentem, a jej ręka niedaleka była rękojeści miecza
Zadający pytanie pierwszy zaatakował, po czym dołączyli pozostali. Dołączyli do grona tych, którym nie dane jest już chodzić po ziemi. Żaden z rzeźmieszków nie zdążył pomyśleć o ucieczce. Zginęli wszyscy. Wszyscy. Allehandra rozejrzała się, czy ktoś z napadniętych ocalał. Nie, nikt. Upadła na kolana.
- Nie zdą... nie mog... – wykrztusiła z siebie, po czym zapadła się w ciemność
Obudził ją spadający liść miłorzębu, który musnął jej policzek i woń rozkładających się ciał. Słońce było jeszcze wysoko w górze. Allehandra czem prędzej wstała i otrzepała się, umyła swój miecz. Zabrała się za pochowanie ciał, co było żmudnym i nieprzyjemnym zajęciem. Pochowała wszystkich tym, co mieli przy sobie. Dopiero teraz zauważyła niewielki wóz, który zapewne był własnością napadniętych. A w nim były...kwiaty i sadzonki różnorodne. Posadziła je wszystkie tam, gdzie leżeli ich właściciele. Wszystkie poza jedną sadzonką. <następnych kilka rozdziałów pominięto>
Podróż powrotna była długa i Allehandra musiała kilkakrotnie czekać w portach na odpowiedni statek, ale Umbrelee była łaskawa, toteż statki nie były nękane przez sztormy.
Allehandra wylądowała szczęśliwie w jednym z portów Allanii, skąd prowadziła już lądowa droga do Lasu bez Powrotu. Po przybyciu do Lasu skierowała się do Świątyni Eilistraee, gdzie zasadziła sadzonkę, która okazała się ku jej zdziwieniu nietknięta przez trudy podróży. Doglądała ją przez następne kilka miesięcy. Sadzonka się przyjęła, a z niej wyrosło cudowne drzewo o pięknych kwiatach. Od tamtej pory Allehandra była zwana Anon d’Eilistraee, co znaczy Kwiat Eilistraee. Eilistraee owe drzewo to była czerwona kamelia.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Allehandra
uzytkownik
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lasu bez Powrotu
|
Wysłany: Pon 17:41, 08 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
<w oparciu o [link widoczny dla zalogowanych]>
Gawędziarz (narrator): Nie jeden dekadzień minął od czasu upadku Krwawego Tyrana i zjednoczenia Elmore i Aden pod panowaniem cesarza Agrainessa. Porządek powoli zaczął powracać do choćby miast portowych., ze szczególnym uwzględnieniem Gludin, Giran, Heine i Rune. Jednakże nie widziano w owych portach od czasów Danariana handlowych statków ze wschodu, które zaprzestały swych rejsów. Ale za to dzięki pomocy magii co bogatsi kupcy z Shou Lung i Kozakury zapoznali się z obecną sytuacją polityczną Elmoreden Elmoreden pierwsze statki o wachlarzowatych żaglach i pękatych kadłubach już wkraczały na wody terytorialne Aden.
Ferwor Walki.
A w nim postać.
Elf. Wysokiego Rodu? Przystojny.
Dwa złote wodospady kaskadami spływające po bokach twarzy, nie wzruszone pomimo panującego wokół huraganu.
Dwa srebrne miecze, które nie mają miejsca na fechtunek i pracę nóg, tylko tną raz po raz, parują ciosy lecące z każdej strony...
Poranny orzeźwiający wiatr zatańczył pośród srebrnych kosmyków jej włosów. Obudziła się. Jak zwykle spała na pokładzie dżonki.
Znów ten sen... ale tym razem znacznie barwniejszy...
Sprawdziła swój inwentarz, oczywiście wszystko było. W Kozakurze widziała nie jeden sklep, stragan, gdzie sprzedawcy nie było, tylko podane wartości sprzedanych produktów. Raczej to Kozakurczycy się jej obawiali, choćby załoga tej dżonki. Nie dość że obca, to jeszcze nie-ludzka, na domiar złego kobieta. A kobieta na statku kusi los. Ale dotychczas jakoś nic się nie stało, po tylu dniach żeglugi. Nawet im parę razy pomogła, co przyjęli ze zdziwieniem i myślą, że będą musieli się odwdzięczyć za okazaną im pomoc.
Podeszła do lewej burty „Shinryū”, by spojrzeć w nieprzeniknioną morską toń. Nagle rozszerzyła oczy ze zdumienia. Na horyzoncie zamajaczyła niewyraźna linia brzegowa. Odwróciła i powiodła wzrokiem po pokładzie. Nikt inny nie zauważył. Spojrzała ponownie.
No tak, nie na ludzkie to oko... ciekawe, kiedy zobaczą...
Gdy ona zaczęła rozróżniać już pojedyncze szczegóły, załoga w końcu dostrzegła istotną zmianę na widnokręgu.
- あそこは Aden です か。 (Czy tam w dali to jest Aden?) – spytała po Kozakursku, niemal bez akcentu, stojącego niedaleko czarnowłosego człowieka o śniadej cerze i skośnych jak u drowa oczach, ubranego w skromną liberię.
Nijak nie zareagował, nie odpowiedział. Powinno to być pewnie dla niej oczywistością. Westchnęła.
Niewiele udało mi się o nich dowiedzieć przez tych parę lat spędzonych w Kozakurze. W niewielkim stopniu ich rozumiem. Żyją razem tak blisko siebie, że tylko gdzieś w głębi siebie, otwierają pokój na tę swoją samotność...
Spojrzała na coraz bardziej rosnący kontur lądu.
Jakich ludzi będzie mi dane spotkać na tamtej ziemi...? Jakich... elfów...?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Allehandra
uzytkownik
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lasu bez Powrotu
|
Wysłany: Pon 8:29, 15 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Kozakurskie Arie: 雪女 (Pani Śniegu)
Kolejna zima zastała ją w Kozakurze.
Lecz ta okazała się sroższa niż inne.
Gwałtowna zamieć zaskoczyła ją pod koniec pięknego, choć zimowego dnia. Lecz już przed jej oczyma wynurzył się las wraz z chatką stojącą nieopodal niego. Czem prędzej weszła do chatki, która okazała się być opuszczona. Nie było żadnego miejsca by rozpalić ogień, lecz Allehandra gorsze wytrzymywała warunki. Zdjęła przemoczony płaszcz i zawiesiła go na drzwiach.
Gdy nawałnica minie, natychmiast ponowię marsz. – pomyślała
Pogrążyła się stopniowo w Zadumie, choć w chatce było słychać odgłosy szalejącej burzy śnieżnej.
Przestała medytować, gdy wyczuła czyjąś obecność. Wnętrze chatki było spowite śnieżną poświatą. Drzwi stały na oścież. Przez próg wkroczyła Kozakurka w białej szacie, zwanej w tej krainie kimonem. Miała długie, proste i czarne włosy. A ta twarz... Allehandra nigdy jej nie zapomni.
Wielka Bogini!
Wiedziała, kto przed nią stoi. I nie była to Kozakurka. Biała postać nachyliła się ku niej i spowiła białym mglistym oddechem. Allehandra odczuła chłód, lecz prędko się zeń otrząsnęła.
Przeżyłaś?! Dalej żyjesz? – przerażenie o tyle było potęgowane, iż Pani Śniegu mówiła do niej w jej myślach, myślach ojczystym języku.
Biała dłoń pochwyciła szyję Allehandry i brutalnie podniosła w górę. Sine usta przywarły do jej. Dojmujące zimno rozeszło się po całym jej ciele. Przeniknęło ją aż po koniuszki palców rąk i stóp, wdarło się do jej duszy... Widziała te oczy tak blisko... oczy takie jak... jak matki Bogini?
Ch... chc.. ży...
Biała postać odepchnęła Allehandrę, iż ona upadła bezwładnie. Na twarzy Śnieżnej Pani zarysował się grymas wściekłości.
Więc żyj, choć nie będziesz już piękna, nikogo nie pokochasz, Chłód będzie koić twe zmysły, aż w końcu ukołysze cię do wiecznego snu!
Śnieżna poświata zniknęła, gdy upiorzyca opuściła chatkę. Przez otwarte drzwi wdarła się lodowa zamieć...
Allehandra obudziła się tuż nad rankiem. Z wielkim trudem wygramoliła się spod śniegu, który wypełnił wnętrze chatki. Zdumiała się bardzo, iż nie odmroziła sobie żadnej części ciała. Lecz.. czuła, jakby jej kształt stopił się... jej twarz... jej korpus... jej ręce... jej nogi... jakaś cząstka niej samej obumarła...
Z trudem wykroczyła na zewnątrz drewnianego budyneczku.
Powitała wschód słońca, rozpoczynający kolejny piękny zimowy dzień... .
Ostatnio zmieniony przez Allehandra dnia Wto 13:58, 30 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Allehandra
uzytkownik
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lasu bez Powrotu
|
Wysłany: Pon 8:30, 15 Paź 2007 Temat postu: |
|
|
Ścieżka ku odkupieniu: Shaernasnee
Nie pamiętała swych ostatnich kilkunastu dekadni...
Jedynie mrocznego elfa o jelenim porożu.
Nie wiedziała, dlaczego jest uwięziona w wilczym ciele... i cóż to jest za las, po którym się błąka.
Czuję, jakby miał jakąś swoją świadomość, swą duszę... i swój głos... nie głos.. lament...
Nie było to bezpieczne miejsce. Błąkały się po nim dusze morderców, których ręce zastępowały sierpy.
Krwawię... zostawiam krwawe ślady... prędko mnie odszukają...
Las jednak nie ciągnął się setki staj. Wielce wyczerpana dotarła do wodospadu, który rozlewał się w szeroką rzekę. Ujrzała postać przycupniętą na kamieniach nieopodal spadającej wody. Mimo strachu, zbliżyła się do niej.
Postać na dwóch nogach była szara i wyglądająca, jakby od dawna nic nie jadła. Zaczerpywała wodę do skórzanego bukłaka, nucąc cichutko jakąś melodię. Nieomal natychmiast zorientowała się, iż nie jest sama przy wodopoju. Zamilkła, odłożyła bukłak i skierowała wzrok na przybyłego gościa. Gdy zobaczyła jej ranę, wzdrygnęła się nieznacznie i rzekła:
- Nie obawiaj się mnie. Nie skrzywdzę cię, lecz pomogę. I ja należę do Natury.
Wilczyca zorientowała się dopiero po głosie, kto to jest.
Więc to Alli... zmieniła się... ten rozkapryszony bastard, mieszaniec tej całej Saebrineth...
Allehandra powoli zbliżyła się. Przykucnęła, obejrzała ranę. Z bladoniebieskiej torby wyjęła medykamenty. Minął czas wypalenia się wielu marek na świecy, zanim jasnoszaroskóra opatrzyła ranę.
- Ruch nie jest dla ciebie w tej chwili wskazany. Zaniosę cię do swej chatki.
Tak też uczyniła, a wilczyca poddała się jej.
Niewielka, jednocieniowa chatka mieściła się nad inną rzeką, za którą majaczyła w oddali sylwetka smukłej wieży, zdającej się być zbudowaną z białego marmuru.
Musiało minąć półtora dekadnia, by wszystkie dolegliwości minęły.
Rzekła wtedy Allehandra:
- Cóż, opiekowałam się tobą, jak potrafiłam najlepiej, lecz teraz jużeś zdrowa. Możesz wracać do siebie.
Wilczyca położyła uszy po sobie.
Do siebie... a ja nie wiem nawet, gdzie jestem... i co ty tu robisz... muszę z tobą zostać.. nie poradzę sobie sama...
Allehandra jeszcze kilkakrotnie ją namawiała do odejścia, ale ona nie odchodziła. Spoczęła przy palenisku.
- Ach tak... skoro nie chcesz... możesz zostać moją zwierzęcą towarzyszką... – zamyśliła się – Muszę cię jakoś nazywać... – spojrzała na jej oczy – chmm... dziwne.. masz takie dziwne oczy... jakoby to nie brzmiało dziwnie... takie.. sarnie i ciemne... jak ta rezolutna Shaernasnee. Hihi, tak cię nazwę, zgoda?
Shaernasnee chciała westchnąć, lecz owo westchnięcie było dziwną odmianą skuczenia.
Ech.. gdybyś wiedziała...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Allehandra
uzytkownik
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Lasu bez Powrotu
|
Wysłany: Nie 10:25, 25 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Ojcze, któryś Niebem… (Część 1)
Ciepły południowy wiatr muskał źdźbła trawy Pól Ciszy i jej długie, szarawe włosy. Siedziała ze skrzyżowanymi nogami na jednej z rozsypujących się rzeźb skalnych. Trzymała w lewej dłoni umęczony długą podróżą pergamin. Jego treść nie raz już przeczytała, zdanie po zdaniu, słowo po słowie, litera po literze. A więc jednak…
Ojcze… - wyszeptała patrząc tępo na milczące kamienne twarze. Powstała prędko.
Jej prędki chód w garść ziaren pozwolił jej przekroczyć bramy Heine.
Z markotną miną przemierzała liczne pomosty pysznej Stolicy Inadrillu.
Wolę Rune i jego port.. – pomyślała studiując architekturę.
Lecz nie wybierała się w morską podróż. Nie tym razem. Rzekła matce o licznych portalach poznanych w Elmore i Aden. Saebrineth wybrała jeden, który mieścił się w wodnym mieście. O ile dobrze pamiętała Alluś, służył on zwykle do przemieszczania się w bardzo specyficzne miejsce…
Mieścił się w ścisłym centrum miasta, zielona poświata była widoczna z daleka. Gdy do niego podeszła, kolor zmienił się na jasnofioletowy. Stojąca nieopodal ludzka czarodziejka zdołała tylko ujrzeć zawadiacki uśmiech Allehandry przekraczającej portal, gdy raczyła unieść wzrok z intensywnie studiowanego pożółkłego zwoju.
Alliś czuła jakby całe jej ciało rozpadało się i każda cząstka mknęła tylko w sobie znanym kierunku.
Wyszła do Lasu bez Powrotu nieznanym sobie portalem, pewnie postawionym zaledwie kilkanaście lat temu. Przywitał ją swobodny uśmiech Matki. Saebrineth odziana była w szatę niebieskiego wilka, prezent od Allu, wiele się namęczyła jej córka by taki mały rozmiar zakupić.
- Al.’doer D’anthe – błysnęła do córki swymi skośnymi, czerwonymi oczyma.
- Vennnnvenduuii! – zaśmiała się Alla witając się.
- Nono, niemal twe włosy są równie długie i srebrzyste jak moje – zauważyła Saebrineth głaszcząc jej włosy.
- Och.. nie nie, nie mogą się równać z twymi.. – lekko zaczerwieniła się
- Lecz jeszcze będzie czas na to, by poplotkować, moja córo, teraz pewnie czas Ci spotkać się.. z kimś innym, wielce przez Ciebie wyczekiwanym.
…
Świątynia Eilistraee rodu Lonnavae zdawała się z zewnątrz tętnić tą samą mistyczną aurą, gąszcz roślin oplatał zwiewnie jej strzeliste wieże, fasade. Lecz we wnętrzu nie była taka sama. Zasadzona przez nią Czerowna Kamelia, niespełna kilkadziesiąt lat temu, rozrosła się znacznie, lecz współgrała z ascetycznym wnętrzem Świątyni. Przed pniem Kamelli stała samotna postać. Alla westchnęła podchodząc bliżej.
Był wyższy od niej, smukły. Znacznej wielkości szare pierzaste skrzydła piętrzyły się za nim, u jego boku przytroczony był miecz dłuższy niż zwykły długi. Odwrócił się.
Nie mogła nic wyrzec, ni ruszyć się, gdy ujrzała jego oczy.. jej oczy..
Jeden trzepot rzęs, i był przy niej, objął ją. Nagle.. jasnosrebrna aura spowiła Allu. Zawieszona na szyi figurka z nieznanego tworzywa rozpadła się, jej włosy wyblakły, ostały się jeno szare pasemka, skóra takoż samo stała się jeszcze jaśniejsza, a przez skórzaną zbroje przebiło się jedno skrzydło, nieznacznie zakrwawione.. <nast>
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Lien
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:34, 05 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Tak długo, jak będziecie o mnie pamiętać, będę drzewem rosnącym przy wodospadzie,
które zawsze zasłoni Was przed deszczem, czy palącymi promieniami słońca.
Jednak, jak to mawiają starzy Elfowie, nawet drzewa kiedyś umierają.
I dobrze! Czym inaczej palono by ogniska?
Ostatnio zmieniony przez Lien dnia Pią 11:35, 05 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|