Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lien
Administrator
Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:09, 03 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Muahahaha, Ven masz u mnie browar. NIe... pierdyle, skrzynke!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Lithir
uzytkownik
Dołączył: 09 Sty 2007
Posty: 558
Przeczytał: 11 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
|
Wysłany: Pon 17:13, 03 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
O fuck!!! XD own3d stary ;d dawno sie tak nie uśmiałem
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Melven
uzytkownik
Dołączył: 27 Lut 2006
Posty: 480
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubań
|
Wysłany: Pon 18:27, 10 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
fakt Owner... napiłbym się z Venkiem ;]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Venadail
uzytkownik
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:54, 02 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
(przykładowy sposób na analizowanie, interpretację wierszy)
"Słońce w górze zapierdala
żaba w wodzie dupę moczy
kurwa
co za dzień uroczy"
Analiza wiersza: Wiersz jednozwrotkowy, czterowersowy z rymem sylabowym, z równomiernie rozłożonym akcentem. Podmiot liryczny wyraża głębokie zadowolenie z otaczjacego go świata, przepełnia go kwitnący stoicyzm i szczęście, które człowiekowi żyjącemu we współczesnym zamecie, może dać tylko otaczjąca przyroda. Dla podmiotu lirycznego nawet zanurzona w błekicie wody dupa żaby, jest pretekstem do euforii. Zapierdalające inne stworzenia sugerują wczesne lato, kiedy świat zwierzęcy budzi się z otchłani zimy. Puenta liryku jest jednoznaczna i łatwo odczytywalna. W słowie "zapierdala" oddaje szybkosć i złożoność ruchu słońca, które przecież nie jest istotą ludzką i nie moze "zapierdalać" sensu stricte. Uwagę zwrac użycie wulgaryzmów, których znjomosć swiadczy o ludowych korzeniach poety i głębokiej wiezi ze społeczeństwem. W moim rozumieniu autor chciał tym utworem odwdzieczyć sie środowisku, z którego wzrósł, za poswięcenie i trud włozony w zapewnienie mu nalezytego wykształcenia. Szkoda, że tak mało w dziesiejszej poezji wierszy o tak pogodnym nastroju."
(tak, przestałem ostatnio wygryzmolać jakieś kocopoły w tym wątku, ale jak mi się cosik pod rękę nawinie to zarzucę)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
leeloo
Administrator
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1598
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:26, 02 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Venadail napisał: | Zapierdalające inne stworzenia... |
Wybacz, ale zauważam niespójność pewnego elementu interpretacyjnych wyżej wymienionego wiersza. Może jakiś wers umknął Tobie w przepisaniu bowiem nie zauważam żadnych innych stworzeń prócz żaby oraz spersonifikowanego Słońca.
Jednakże zaskoczyła mnie dokładność i trafność określenia przez Analizatora (bo tak chyba można nazwać osobę analizującą) pory roku. Słońce najszybciej bowiem po nieboskłonie porusza się właśnie podczas lata - jest wtedy najbliżej Ziemii więc zgodnie z 2 prawem Keplera prędkość liniowa jest największa. Dodatkowo stan ciekły roztworu wodnego, w którym przebywa tylnia część Objektu Żaba świadczy o nieujemnej temperaturze otoczenia. Nie byłabym jednak pewna stopnia zaawansowania sezonu letniego - myśle, że może to być nadinterpretacja ze strony Analizatora.
Jednakże wystawiłabym ocenę pozytywną <wpisuje do dziennika "mierny" i uśmiecha się wrednie>.
BTW - Ven.. rozwalasz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
atomic
uzytkownik
Dołączył: 02 Mar 2007
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:49, 02 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
leeloo napisał: | Słońce najszybciej bowiem po nieboskłonie porusza się właśnie podczas lata - jest wtedy najbliżej Ziemii więc zgodnie z 2 prawem Keplera prędkość liniowa jest największa. |
Idac dalej tym tropem mozemy zidentyfikowac polkule, na ktorej znajduje sie podmiot liryczny. Wiedzac, ze ziemia znajduje sie w okolicy peryhelium i jest lato, mozemy smialo stwierdzic, ze akcja dzieje sie na polkuli poludniowej, bowiem peryhelium wypada w styczniu. A zaba jest pewnie jadowita
|
|
Powrót do góry |
|
 |
leeloo
Administrator
Dołączył: 10 Kwi 2006
Posty: 1598
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:40, 02 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Bezbłędne! Idąc dalej... Znając następujące fakty: woda i prawdopodobnie inne zwierzęta (a więc nie pustynia), żaba a nie kangury, półkula południowa, używanie przekleństwa - możemy sprecyzować z dużym prawdopodobieństwem, że podmiot liryczny jest mieszkańcem Ameryki Łacińskiej a bardziej jej południowej części co oznacza że autor jest latynosem.
Ostatnio zmieniony przez leeloo dnia Śro 16:40, 02 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rivalin
uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:45, 02 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
leeloo napisał: | Bezbłędne! Idąc dalej... Znając następujące fakty: woda i prawdopodobnie inne zwierzęta (a więc nie pustynia), żaba a nie kangury, półkula południowa, używanie przekleństwa - możemy sprecyzować z dużym prawdopodobieństwem, że podmiot liryczny jest mieszkańcem Ameryki Łacińskiej a bardziej jej południowej części co oznacza że autor jest latynosem. |
Droga Leeloo myślę, iż mylisz się ze stwierdzeniem, że podmiot liryczny jest latynosem. W wierszu występuje "kurwa", a nie "puta" czy też inny odpowiednik tego słowa (chyba że wiersz stanowi translację z języka ojczystego). Nie występują natomiast wielkie wykonane z drogiego kruszcu symbole chrześcijańskie (złote krzyże), masowo dostępna broń automatyczna ani też nazwa znanego bądź nieznanego kartelu narkotykowego. Świadczy, to niezbicie, iż osoba mówiąca nie może być mieszkańcem ameryki Łacińskiej. Możemy uznać natomiast, iż jest to konkwistador, który w końcu XV (?) zabłąkał się w Nowym Świecie i uznał, że wystarczająco dużo namordował i nakradł, dlatego szczęśliwy usiadł nad brzegiem modrego Dunaju...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Venadail
uzytkownik
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 3:26, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Wiersz
Ostatnio zmieniony przez Venadail dnia Sob 16:19, 07 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Venadail
uzytkownik
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:20, 20 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Nie, nie znajdziecie tego w całości nigdzie indziej w internecie (na chwilę obecną) więc proszę docenić i chociaż przeczytać w całości, bo ręcznie z papieru to wstukiwałem...
EDIT: NIE jest to moje dzieło, niektórzy chyba nie widzą "Takich znaczków"
"Dresiada
Pieśń I
Gniew bogini opiewaj Drechilla, zgubę niosący i klęski nieprzeliczone Krakowiakom, co do Hadesu tak wiele dusz skate'ów i punków potężnych strącił, a ciała ich wydał na pastwę sępom drapieżnym oraz psom głodnym. Tak to przywódcy dokonywała się wola. Zwłaszcza od dnia, gdy w niezgodzie przeciwko sobie stanęli barman, w rozlewaniu drinków najprzedniejszy, który za Fojbosa Apolla radą haracz oddawać don Dresowi zaniechał, i twórcom dresów równy Drechilles.
Gdy szybkonogi Drechilles i gang jego przesławny pod barem "Troja" się zjawili, by jak co miesiąc haracz należny sobie odebrać, barman Józef, w rozlewaniu drinków najprzedniejszy, haniebnie czci nie okazał i boskich posłańców wypędził. Gniew się dresiarskich bogów przeciw niemu obrócił i w piękne dresy odzianych Warszawiaków przeciwko niemu wzburzył. Zemstę mu obiecali, co przy świetle komórki przysięgi zaświadczyli. Ruszyli więc dwoma paskami przyozdobionym maluchem, w kije bejsbolowe uzbrojeni boską wolę wypełniać.
Pieśń II
W drodze jednak rzecz straszna się stała! Oto jędza niezgody rzuciła swe jabłko między twórcom dresów równemu Drechillesowi a wodzem nad wodzami don Dresowi. W szranki stanęli, żel na włosach poprawili, co w świetle heliosowym niczym rosa na niciach pajęczych lśnił, i w pojedynek śmiertelny ruszyli. Spojrzał na przeciwnika złym okiem i rzekł twórcom dresów równy Drechilles:
- Ty psie bezwstydny, myślący jedynie o własnej korzyści! Zabrać mi moją Jolę umiłowaną, która alfonsowi w ciężkich bojach odebrałem, próbujesz? Mnie, któremu tak wiele zwycięstw nad potężnymi Krakowiakami, co za Białą Gwiazdę żywoty swe składają w ofierze, zawdzięczasz? Jaką więc mam potrzebę, by teraz nie za swoje, lecz za twoje zwady do boju stawać?
Na to mu odpowiedział wódz nad wodzami don Dres:
- Zmykaj więc, jeżeli do tego nakłania cię serce! Nie będę prosił, ażeby pozostał. Są jeszcze inni koło mnie, którzy mi cześć okazują. Jest Dzeus, doradca najlepszy. Jesteś wśród mężów szlachetnych najbardziej mi nienawistny. Zawsze bowiem niezgoda ci jest miłą, rozterka i wojna. jeżeli górujesz potęgą, to bóg cię tą mocą obdarzył. Więc jedź do domu, biorącswych towarzyszy, rządź swym gangiem, jak chcesz, ja nie dbam o ciebie ani gniew twój mnie przejmuje i zapowiadam ci jeszcze: kiedy mi Fojbos Apollon teraz odbiera haracz należny, ja wezmę Jolę o twarzy uroczej z pod twej latarni dla siebie - nagrodę twoją - byś wiedział, żem znakomitszy od ciebie i aby lękali się inni głosić, że mnie dorównują i twarzą w twarz ze mną stawać mogą.
Tak powiedział.
Drechilla żal szczery przejął i wzburzenie wezbrało w piersi włochatej. Dobywał on już bejsbol swój nieprzejednany, w boju straszny, a liczbą strzaskanych głów łysych sławny, lecz przybyła nagle Atena z nieba. Zesłała ją Hera, w biały dres odziana bogini, by spór zażegnała i obu dresami swymi świetnych mężów pojednała. Zdumiał się twórcom dresów równy Drechilles i ogniem straszliwym mu oczy zabłysły. Obróciwszy się do niej, słowa te wyrzekł skrzydlate:
- Po co przybywasz, zrodzona przez Dzeusa, co dzierży bejsbol? Aby don Dresa oglądać bezprawie?
Rzekła mu na to bogini, o jasnych oczach Atena:
- Aby twój gniew pohamować i do posłuchu cię skłonić, z niema przybyłam przysłana przez Herę w biały dres odzianą, o obu stroskaną. Sporu zaniechaj i ręką wzburzoną za bejsbol swój nieprzejednany i w boju straszny nie chwytaj, możesz don Dresa obrzucić obelżywymi słowami, ręczę ci bowiem, że spełnione to zostanie - trzykroć zostaniesz cennymi łupami obdarowany za te krzywdy dona. A teraz bogiń usłuchaj.
Na to jej odpowiedział o szybkich nogach Drechilles:
- Muszę was teraz, boginie, gdy tego żądacie, usłuchać. Bo jeśli ktoś bogów usłucha, sam jest przez nich wysłuchany.
Tak powiedział i odłożył bejsbol swój w bojach straszliwy, huknął na don Dresa:
- Gniew mój na ciebie jest ogromny i pali mą duszę, lecz wyrok w dres biały odzianej Hery wykonam. Choć teraz serce me pohamuję, to wiedz że pod "Troją" pod twym rozkazem nie stanę.
Rzekłszy to, porzucił gniew i do dwupaskowego malucha wsiadł, by wraz z resztą swych towarzyszy obietnicę wypełnić i pod barem "Troja" się stawić.
Pieśń III
Gdy na miejsce przybyli i z malucha wysiedli, przechodniów piękno dresów jak grom uderzyło. Stanęli jak wryci, spoglądając to na Dreseusza, Dress Masterem zwanego, a swą przebiegłością i chytrością przesławnego, to na Łysego, dzielnością swych przodków i własną świetnego. Za nimi stał syn asklepiosowy, Dr Dress w lekarskiej sztuce najprzedniejszy, obok przyjaciel szybkonogiego Drechilla - Siwy, którego odwaga nie raz haracze zdobywać pomagała, a jemu chwały przysparzała. Chronili nad wodze wodza don Dresa, męża sławą przez samego Dzeusa obdarzonego, siłą swą wielu przewyższającego.
Nie ma jednak śmiertelnika ponad twórcom dresów równego Drechilla! Dres jego w całej Polsce sławą swą przyciąga gapiów, a wrogów trwogą napełnia, gdyż ozdobiony był przez samego Drefajstosa, kowala boskiego, który kunsztem swym o zachwyt przyprawiał boginie. Wykuł on dla Drechilla srebrne kastety na wiecie słynne i je złotymi ćwiekami ochoczo ponabijał, co by nieprzyjacielom klęski boleśniejsze zadawać. Buty jego błękitne w nie dość dowiązane sznurówki zdobne tchnieniem swym napełnił, co by blaskiem swym niczym słońce rankiem nad morzem wstające oczy razić i pod niebiosa chwałę boskiego posłańca wysławiać. Pierś jego nieśmiertelną dres z dwoma paskami ozdabia, by żadna nieprzyjacielska napaść szybkonogiego nie spotkała, a napis "Hadidas" wielkiej sławy przysparzał i wród tłumu wyróżniał. Taki to, w blasku Heliosa boskim stanął twórcom dresów równy Drechilles, choć wciąż gniewem pałając, nie wchodził między walczących.
Na tak świetną drużynę nastawał wróg wielki, boski Gaudenty - bramkarz, co z pistoletu strzela niechybnie. Oblicze mu pociemniało i w obronie Józefa, co w rozlewaniu drinków jest najprzedniejszy, stanął. Widział to Dzeus, co dzierży bejsbol, i wyrzekł do córy swej jasnookiej słowa te skrzydlate:
- Spiesz i szeregi odszukaj dresiarzy dzielnych, a Gaudentego bramkarza nakłoń podstępnie, ażeby na pięknodresych pierwszy natarł i Łysego pozbawił żywota.
Tymi słowy podniecił nienawiść w sercu Ateny. Zaraz spłynęła na ziemię ze szczytów śnieżnego Olimpu jak gwiazda, którą zapalił syn przebiegłego Kronosa na znak dla morskich żeglarzy lub wojujących narodów, świecąc wspaniale dokoła rozrzuca iskry błyszczące - gwieździe podobna Atena - pomknęła błyszczą na ziemię w środek dwóch gangów. Spoglądali na nią przejęci zdumieniem, z żelem błyszcząc niczym Helios o dnia brzasku Drechaje i boski Gaudenty, do którego zeszła Atena i kształt barmana Józefa jasnowłosego przybrała. Blisko stanęła i rzekła słowa te skrzydlate:
-Pershingonido waleczny, czy zechcesz dziś mnie wysłuchać? Odważ się na Łysego uderzyć, wszystkim barmanom na radość, a tobie na sławę ogromną. Szef Shwarzeneger ci będzie rad spośród wszystkich najbardziej. Pewno obdarzy cię pierwszy najświetniejszymi darami, gdy Łysego, dzielnego syna Dziada zobaczy haniebnie jak księżna jakaś kulami posiniaczonego. Nuże więc! Mierz w Łysego sławnego, a przedtem wznieś modły do lykijskiego Apolla. Ten jest strzelcem przesławnym. Przyrzecz mu wypić za niego „Snów Sołtysa” i „Pereł Czarnych” amfor kilka, kiedy powrócisz do domu, do Koziej Wólki, miejsca na ziemi świętego.
Tak powiedziała Atena i nierozważnego skłoniła. Szybko swój straszny w boju, kulami plastykowymi siekący, dobył pistolet, co testowany był na kocie po klatce kroczącym. Sam kiedyś polując, w pierś go pociskiem straszliwym ugodził, ukryty w zasadzce Gaudenty. Kot ogon podkulił i z piskiem w otchłaniach piwnicy się skrył. Pokrywę odkrył w magazynku i pocisk z niego wydobył, jeszcze nietknięty, plastykowy, co rodzi czarne boleści. Wnet go w pistolecie umieścił i do Lykijskiego Apolla, co jest strzelcem przesławnym, jął modły zanosić i ze „Snów Sołtysa” i „Pereł Czarnych” ofiarę wspaniałą ślubować, gdy już do domu powróci, do miasta Kozia Wólka świętego. Pistolet uniósł przesławny i w Łysego wycelował, zamek zabrzmiał nieprzejednany i z hukiem pocisk mściwy wypuścił, pragnąc na wskroś tłum przeorać. Lecz Łysy trwał ocalony, chronili go nieśmiertelni dresów twórcy szczęśni, wśród nich córa Dzeusowa darząca łupem najpierwsza. Ona stanęła przed nim, przed prędkim pociskiem ostrzegła, plastyk jego odpędziła od ciała pięknego jak matka, która od dziecka, co słodko zasypia, muchy odgania, ona zwróciła żeleźce tam, gdzie spinają się złote łańcuchy na dresie i pasy się dwoma łączą płatami. W to więc miejsce ugodził pocisk okrągły, w dres ów misternej roboty wycelowany.
Wzdrygnął się ze zgrozy i żalu nad wodze Wódz don Dreso, kiedy siniak ogromny zobaczył na bogom podobnym ciele Łysego. Wziął go za rękę i tak rzekł ciężko wzdychając – a za nim wzdychali w krąg towarzysze:
- Bracie kochany, za krwiak twój zemstę przysiągłem boskiemu Gaudentemu bramkarzowi, za ciebie jednego postawię w bój Dresiarzy plemię.
Aby otuchy mu dodać rzekł Łysy o włosach jak len płowych:
Bracie, odwagi! Nie wzniecaj trwogi wśród jasnowłosego gangu! Kulisty atak rany śmiertelnej nie zadał. Z zewnątrz chronił mnie dres wyprawiony misternie, znakami firmowymi upstrzony.
Na to mu odpowiedział nad wodze wódz, don Dreso:
- Bodaj tak było jak mówisz, Łysy mój kochany! Zaraz ci dr Dress opatrzy ranę i do niej przyłoży leki przeróżne, co przerwą ból czarny od krwi zakrzepłej. Wtem dr Dress, co Asklepiosa synem jest bez skazy, leżącemu na rękach towarzyszy ranę opatrzył i ból trawką, co dał ją niegdyś Ben Laden Osama – dealer rozumny, jemu ojcu drogiemu, ukoił.
Gdy się tak o Łysego troszczono, o głosie donośnym Gaudenty z policyjną pałą do szturmu ruszył pod tarczy osłoną. Bejsbole więc pochwycili dzielni Dresiarze i na Gaudentego bramkarza gniew swój obrócili. Twórcom dresów równy Drechilles pozostał jednak przy rannym i wraz z nim oraz synem asklepiosowym do skrzydlatego malucha powrócił, albowiem skłócony był wciąż z nad wodze wodzem, don Dresem.
Widząc to w rozlewaniu drinków najprzedniejszy Józef dorwał swą patelnię niechybną i ruszył w szranki z nacierającymi stawać. Bił nią straszliwie, trwogę wśród plemienia Dresów rozsiewając, niczym gromowładny Dzeus, co dzierży bejsbol i nad ludzkimi losami ma baczenie. Wtem Siwy, przyjaciel szybkonogiego Drechilla, ruszył do malucha, by porwać do walki przyjaciela. Ten jednak, gniewem wielkim zaślepiony, nie usłuchał i dres swój przesławny zostawił. Moment nieuwagi przyjaciela Siwy wykorzystał, i odział się w Drefajstosowe dzieło, kunsztem swym przewyższające wszystko inne na Ziemi. Dobył bejsbol sławny, a liczbą rozbitych głów świetny, co go Drefajstos ćwiekami złotymi i srebrnymi ozdobił, i wśród uciekających towarzyszy stanął. Barman Józef, co w nalewaniu drinków był najprzedniejszy, i boski Gaudenty bramkarz, gdy zobaczyli połyskujące w blasku Heliosa napisami zdobne dresy szybkonogiego Drechilla, zlękli się niezmiernie, i trwogą napełnili swe serca. Szala Dzeusa przechyliła się na stronę Dresiarzy, lecz niedługo to trwało. Siwy w dres prześwietny odziany zdołał pistolet w drzazgi obrócić, lecz gdy Gaudenty ujrzał oblicze jego, rozzłościł się wielce i ujął w potężnym uścisku. Dres mu prześwietny zerwał i obnażonego w kajdany skuł i w czeluści baru „Troja” strącił. Czyn ten wielkiej siły wymagający strach wywołał w szeregach i nad wodze wódz, don Dreso, przelęknięty do szpiku, wyrzekł do dr Dressa te słowa:
- Pędź czym prędzej do Drechilla, który gniew swój straszliwy tłumi koło malucha odlotowego, w spoilery przesławne zdobnego, i przekaż mu to, co się stało.
PIEŚŃ IV
Ruszył więc dr Dress i ze łzami palącymi ziemię popędził przed oblicze szybkonogiego. Gdy oznajmił mu wszystko, co stało się przed barem, czarna chmura boleści okryła czułe serce Drechilla. Schylony – w dwie ręce z ziemi pochwycił mierzwę i pył na swą głowę sypał twarz szpecąc uroczą. Ujrzała to matka jego, Maja srebrnostopa, i z nieba spłynęła w żalu pogrążona. Rzekła do niego te słowa skrzydlate, papieros złożywszy w ziemi popiele:
- Wstań, synu mój, twórcom dresów równy Drechillu, albowiem hańbą jest siedzieć tutaj, nie broniąc przyjaciół swych, lecz w gniewie swym serce topić. Oto Drefajstos, kowal najświetniejszy, skubnął dla ciebie dresy nowe, byś z bramkarzem Gaudentym w szranki mógł stanąć.
Na to jej odpowiedział Drechilles szybkonogi:
- Klnę się na żel błyszczący jak rosa w świetle Heliosa, że nie spocznę póki Gaudentego w walce nie zgniotę i „Gniewu Kaczawy” za Siwego nie wypiję!
Wstał z ziemi i dres swój nowy założył, co blaskiem swym Heliosa boskiego przyćmiewał, a nogi błękitnymi adidasami ochronił. Kastety wielkie, a ozdobne, złotymi ćwiekami powleczone, na dłonie swe wielkie założył, pierś swą włochatą łańcuchami ozdobił, i chwycił bejsbol niechybny, co go Drefajstos w ukryciu na najstraszliwszą wojnę gotował. Włosy swe żelem pokrył, by błyszczały się niczym gwiazdy na nieba kopule, którą Atlas na wieki wieków podtrzymywać będzie.
PIEŚŃ V
Wpadł tak świetnością swego dresu wspaniały i jął Gaudentego uderzać. Wyciągnął komórkę skrycie i dzwonkiem jej donośnym wroga ogłuszył, niczym głosem gromowładnego Dzeusa. Dobył wnet swą broń przednią i w bramkarza nią cisnął, lecz boski Fojbos Apollo ochronił ulubieńca swego od śmierci nieuniknionej – i do biegu poderwał. Szybkonogi Drechilles ruszył zanim w te pędy i tak wokół baru trojańskiego biegali kwadrans cały. Wtem Atena z nieba zstąpiła i słowa te wypowiedziała:
- Stańże do walki, tchórzliwy Gaudenty! Niby twe ramiona z siły swej słyną, a teraz uciekasz i płaczesz niczym dziewczę; stańże do walki, śpiesz się upokorzyć Drechilla, lub ze wstydu się spal!
Na te słowa obrócił się boski Gaudenty i na szybkonogiego Drechilla, siłą boską natchnięty przez Fojbosa Apolla, rzucił się. Spostrzegł to twórcom dresów równy, i zamach wziął potężną swą prawicą i bejsbolem swym w boju strasznym, a kunsztownym, w bramkarza cisnął. Osunął się on pod ciosem bogów godnym i spojrzał na szybkonogiego Drechilla oblicze, od którego blask przechodził niezmierzony i Heliosa samego przyćmiewał. Jęknął tylko sił ostatkiem i zemdlał blaskiem ćwieków oślepiony. Wtem to twórcom dresów równy Drechilles chwycił ciało pokonanego i chwały sobie przysparzając, krzyczał w niebogłosy o swym wielkim zwycięstwie, aż go Dzeus gromowładny, co dzierży bejsbol, usłyszał.
PIEŚŃ VI
Gdy dresiarzy plemię w omdleniu wroga szczęście swe odnalazło i znów dumą ponad wszystkich się unieśli, barman Józef, co w nalewaniu drinków był najprzedniejszy, w barze swym się schronił i bramy zamknął, by chronić swe dobra i haracz słusznie Drechajom należny. Szybkonogi Drechilles w dres swój srebrzysty odziany i z blaskiem żelu bijącym od głowy podstępnie wykradł z otchłani piwnicy osłabionego druha i razem z resztą swych towarzyszy odlotowym, dwoma paskami ozdobionym, maluchem warczącym do klubu umiłowanego Dreseusza – „Penelopy”, pojechał, by przy dźwiękach DJ Dresowego disko polo obietnicę wypełnić i honor Siwego „Gniewem Kaczawy” uczcić…"
Ostatnio zmieniony przez Venadail dnia Nie 18:24, 20 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Tasbrethil
uzytkownik
Dołączył: 30 Paź 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Uruk
|
Wysłany: Nie 15:54, 20 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Hahaha, super, super! Drechilles! ^^'
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Venadail
uzytkownik
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:05, 27 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Nie żyję nie pragnąc
Jak świeca wciąż gasnąc
Ostatkiem płomienia
Choć iskry wciąż brak
Nie widzę gdy niema
Czym wzroku nakarmić
Choć ciągle gdzieś szukam
To oczu już brak
Nie słucham bo cisza
Swym hukiem rozrywa
Me uszy stęsknione
Lecz szeptu już brak
Nie czuję wśród pustki
Chłód dłoń mi wypala
Dotyku stęskniona
Lecz dłoni już brak
Rytm już nie wybija
Drugiego nie czując
Nie słysząc echa
Blasku co karmi
Rytmu... też brak...
(Tak, może się zdawać dziwne, ale polecam, ten, przynajmniej w moim odczuciu, się udał)
W brzmieniu liter rozedrganych
W szale wściekłej furii wierszy
W poezji burzliwym tonie
Zobaczyłem po raz pierwszy
To, za czym bez ustanku gonię...
Gonię jak wilk za zwierzyną
Pyskiem chłonąc wiatru tchnienie
Bezlitośnie jak grom jasny
Co bije na potępienie
(ktoś wie osso tu chozi? Bo ja, sam autor, pojęcia niemam)
Powrót ukochanego
Śmierdzących skarpet zgniłe zawoje
W odorze gaci wciąż niedopranych
W zawszonych włosów mierzwie tak lśniącej
Pożółkłych zębów tak roześmianych...
Gdzie byłeś, mój miły?
Daj pocałunek z ust swych namiętnych
Twe weszki niech będą też moje
Majteczki zaraz przepiorę na ręku
Zapachem skarpet znów się upoję...
(Tak, wiem, bardziej romantycznego kawałka w życiu nie czytaliście, w dodatku jest to chyba pierwszy wiersz któremu nadałem tytuł, normalnie się to nie zdarza)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rivalin
uzytkownik
Dołączył: 19 Gru 2007
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:39, 27 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Prawie jak "Powrót Taty"
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Venadail
uzytkownik
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 11:44, 06 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
A teraz trochę poezji w płynie...
Wsłuchajcie się dobrze, ja przy tym odpływam, po prostu cót.
[link widoczny dla zalogowanych]
To też niezłe:
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak, nie każdemu musi podobać się film, z którego utwory pochodzą, natomiast same utwory niezaprzeczalnie i niepodważalnie są świetne.
EDIT drugi link przedstawia już co innego, wcześniej przedstawaił to samo co pierwszy (mistake)
Ostatnio zmieniony przez Venadail dnia Śro 17:40, 06 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Venadail
uzytkownik
Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:25, 08 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ona każe iść do przodu
Gdy się grunt wymyka spod nóg
Ona każe trzymać węgiel w dłoni
Gdy żar pali tak gorący
Ona każe płynąć pod prąd
Gdy się górski strumień pieni
Ona każe dalej żyć
Gdy nam tęskno już do ziemi...
Jak wariatka, głos obłędu
Płomień w spokojnej ciemności
Nuta w monotonnej ciszy
Miecz w omdlałym z bólu ręku
Nadzieja...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|