Atomicus

Atzeroth

Gnom madrze prawi.
A ze nie kazdy potrafi to dostrzec... trudno Very Happy

Atomicus · Gość

Gwaltownym ruchem wbil sztylet za po rekojesc w gardlo szczeniecia obcych, poczym sprawnym ruchem wyszarpal jeszcze bijace serce. Swieza krew obwicie skropila zawczasu przygotowany stos. Cofnal sie kilka krokow do miejsca, w ktorym pozostawil planaca pochodnie. Wyrwal trzonek z wilgotnej ziemi i wcisnal pochodnie pomiedzy drwa lezace u stop stosu. Zaczal cicho wypowiadac slowa modlitwy patrzac uwaznie na powiekszajacy sie plomien. Pomimo niedawnego deszczu i swiezej krwi ogien szybko pozeral kolejne galezie, a prosto ku niebu szybowal bialy dym. To dobry znak. Bogowie z pewnoscia przyjeli ofiare, a w zamian pomoga strudzonemu wedrowcowi powrocic na ojczysty lad.

Dla pewnosci zaczekal, az calkiem wygasnie zar. Po ofierze nic nie pozostalo, bogowie
przyjeli ja w calosci. A wiec slusznie uczynil wybierajac najdorodniejszy okaz sposrod szczeniat, ktore wypatrzyl w wiosce obcych. Wstal i ruszyl przed siebie przepelniony niezachwiana wiara w to, ze wkrotce wroci. To nic, ze jedyna lodz na wyspie zdolna do pokonania tak duzej odleglosci roztrzaskala sie na skalach podczas wczorajszego sztormu. Teraz napewno znajdzie jakis transport, teraz bogowie znow sa mu przychylni. Usmiechnal sie do siebie w duchu i przyspieszyl kroku. Tak, wroci. Wroci i wykona zadanie.

leeloo

sadysta!!! Very Happy

Lien

mmmmrrrrr.... KREW!!!!! <oblizala zmyslowo usta, a oczy jej zalsnily>

MrHolyMan

odnosze dziwnie wrazenie.. ze przyjaciolmi to nie zostaniemy... <polusmiech>

leeloo

Atomicus · Gość

Tydzien osmy, sroda.

To moj czwarty dzien na tej przekletej wyspie. Najgorszy. W nocy byl potezny sztorm. Nad cala wyspa szalala burza az do rana. Zaraz po wschodzie udalem sie do portu, a oczom moim ukazal sie przerazajacy widok. Flagowy okret tutejszej floty, jedyna lodz ktora moglem wrocic do domu, lezal roztrzaskany na skalach. Na mysl, ze bede musial pozostac wpadlem w czrna rozpacz. Myslalem nawet, zeby rzucic sie w morska otchlan i plynac wplaw. Kompletnie zdruzgotany wedrowalem przed siebie bez celu rozmyslajac nad swoim beznadziejnym polozeniem. Po kilku godzinach wedrowki z zadumania wyrwal mnie pomruk niedzwiedzia. Stal zaledwie kilka metrow ode mnie, wielki czarny niedzwiedz. Natychmiast rzucilem sie plackiem na ziemie w nadziei, ze zwierz o nie okaze zainteresowania moja osoba i wkrotce sobie pojdzie. Pech mnie jednak nie opuscil. Zwierz podszedl do mne, obwachal dokladnie po czym oparl przednia lape na mojej glowie. Wyobraznia natychmiast podsunela mi obrazy mojego rozszarpanego ciala. Juz sie szykowalem na dluga i bolesna smierc, gdy niedzwiedz przemowil do mnie. Rzekl, ze zostalem ukarany za brak pokory wbec bogow i nieokazywnie naleznej im czci. Nastepnie wyajwil mi, ze tylko ofiara calopalna oraz mloda krew moga obmyc moje grzechy. Niedzwidz znikl, a w miejscu w ktorym stal znalazlem wykonany z kosci sztylet. Siedzialem dlugo w tamtym miejscu zastanawiajac sie co mam dalej poczac. W koncu podjalem decyzje, zabralem sie za przygotowywanie stosu. Z poczatku robilem to bez przekonania ( mysl o rtualnym mordzie byla dla mnie odrazajaca ) przez co do stosu dostalo sie duz mokrych badz zielonyc jeszcze galezi. Potem przypomnaielm sobie, ze podczas wczorajszego swieta szamani uzywali pewnego plynu, ktorego opary wywolywaly stan transu. Dowiedzialem sie, wtedy ze troche wieksza ilosc tego specyfiku doprowadza do utraty przytomnosci i wywoluje niewrazliwosc na bol. Pomyslalem, ze to doskonaly pomysl, aby uspic ofiare i oszczedzic jej zbednych cierpien. Zakradlem sie do pustelni szamana (na szczescie nikogo tam nie bylo) i odnalzlem flaszeczke z narkotykiem. Starajac sie, aby nikt mnie niezuwazyl poszedlem w poblize wioski, tam znalzlem grupke szczeniat bawiacych sie bez opieki doroslych. Wybralem najladniesze, bylo dobrze odkarmine i ladnie ubrane. Dlugo czekalem zanim odlaczylo sie od reszty i wszedlo same do lasu. Przygotowalem nasaczona narkotykiem szmatke, ktora nastepnie zdecydowanym ruchem przycisnalem do twarzy szczeniecia. Specyfik zadzialal bardzo szybko, ofiara nie zdazyla sie nawet zorientowac co sie dzieje. Natychmiast pobieglem do przygotowanego stosu, gdzie przeprowadzilem rytual zgodnie ze wskazowkami niedzwiedzia. Ofiara na szczescie caly czas byla nieprzytomna. Nie wiem ...

<nastepna kartka pamietnika jast tak nadgryziona zebem czasu, ze odczytanie tekstu jest niemozliwe>

... coz to za rozkosz znow ujrzec zielony swiat aden! Bogowie dotrzymali obietnicy, podniebna lodz przeniosla mnie bez zadnych niespodzianek. Tymniemniej stracilem osiem dni, mnostwo pracy przedemna. Niechcac tracic czasu szybko zabralem sie do analizy kol...

<nastepny uszkodzony fragment>

leeloo

buuuuuu, czyli jednak nie sadysta?? <z dużą nutką rozczarowania>

Lien

Czyżby jakąś kolejną złosliwą przeszkodę los rzucił Ci pod nogi Mlody Łuczniku ?
Nadal nie mamy od Ciebie żadnego znaku...

Atomicus · Gość

Tydzień jedynasty, wtorek.

Od trzech tygodni nie mogę się porządnie ogolić, co nie spojrzę w jakieś lustro to widzę tą samą twarz, która monotonnie powtarza „Wzywam Cię”. Czego oni ode mnie chcą? Mogliby coś więcej powiedzieć, a tu nic tylko te wezwania i wezwania. Przez to wszystko to nawet głupiej ryby nie mogę złowić, bowiem w lustrze wody to samo widać co w każdym innym. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i sam ich odnaleźć, przecież jak to się nie zmieni to zacznę wyglądać jak nieokrzesany dzikus, a tego sobie nie życzę. Wczoraj napatoczył mi się jeden taki co mówił, że zna tę bandę, więc go szybciutko podchwyciłem w celu przeprowadzenia wywiadu. Nie spodziewałem się, że taki z niego twardziel – nic nie chciał powiedzieć. Mało tego, to nawet zbroję mi uszkodził bo w kontakcie z kwasem, zaczął się strasznie szamotać i kilka kropel wypaliło dziurki w moim drewnianym napierśniku. Jego szczęście, że do skóry kwas się nie przeżarł. W końcu pacjent padł, a ja niczego się nie dowiedziałem – zmarnował mi kilka godzin czasu, a mogłem w tym czasie do cyrulika iść, przynajmniej bym wyglądał jak człowiek. No cóż trudno, trzeba będzie szukać dalej. Może na rynku w Giran czegoś się dowiem.

Ważna notatka: zapamiętać, aby nie zaczynać od wyrwania języka

Alssea

Fajnie milo i wogle .... ale do niczego nie prowadzi powoli zastanawiam sie nad zamknieciem

MrHolyMan

<uklada grabie na drodze Alssi do przycisku "zamknij temat"> sopokojnie.. mamy czas..

Atzeroth

Teraz mamy z racji biegania dookola Giran zwanego przez niektorych "wojna"... ale jednak juz troszke ta kandydatura trwa i wypadaloby ruszyc nieco do przodu.

Lien

<nie szepcze, mowi> pitolicie wszyscy Razz

Przeca Gosc wlasnie mowi, gdzie ans szuka, uczcie sie czytac tresc ze zrozumieniem Razz

Atzeroth

Czytanie ze zrozumieniem swoja droga, ale jednak trwa to juz nieco za dlugo...
Nie wiem czy ktokolwiek z kandydatem wogole rozmawial.
Atomicus: podejmij jakies konkretniejsze kroki.
Inaczej trzeba bedzie zamknac.
Pozdrawiam.