Bellannika
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Jezioro Dusz Strona Główna -> Podania rekrutacyjne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bellannika
uzytkownik



Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Południa

PostWysłany: Nie 14:05, 27 Lip 2008    Temat postu: Bellannika

Imię: Bellannika
Profesja: Czarownica, Mistrzyni Płomieni
Krąg wtajemniczenia w magiczne arkana: 72

***

Zbudowana przed wiekami, na wysokiej skale nad morzem, forteca zdawała się rzucać już z daleka cień na całą okolicę. Pomniejsze siedziby niby to słabowitego ludzkiego pomiotu rozsiane wokoło starożytnej budowli, niczym koła tworzące się, gdy cisnąć kamień w wodę, wyglądały dość przygnębiająco. Jedyne, co dawało się we znaki to brak konkretnego kierunku architektonicznego - ot, pomieszanie z poplątaniem. Teoretycznie miały być chronione przez zamkową część osady, w praktyce ludzie mieszkający wewnątrz Kamiennego Kręgu - jak zwykło się nazywać zamczysko - w niewielkim stopniu przejmowali się losem swoich domniemanych podopiecznych. Niejednokroć dochodziło do jakowychś sporów, drobnych wymuszeń, nacisków z "góry"... Ot, typowy los biedaków, których nieszczęsny los przygnał z dalekiego Południa na mroźną Północ i kazał stanowić zaplecze zaopatrzeniowe w rejonie wojskowym. Jedni tolerowali drugich mimo uśpionej niechęci. W odniesieniu jednak do przyjezdnych nastroje były dość napięte. Tutaj już nikt nie starał się zakładać maski na twarz i prawdą było znane powiedzenie, że "Lepiej spędzić noc w jaskini trolla niźli w gospodzie w Północnym Mieście".

Szczególnym "zainteresowaniem" - jak i zresztą uznaniem, bo w przeciągu wielu mil trudno było trafić na takie miejsce - cieszyła się dzielnica portowa pełna spelunek i burdeli ochoczo odwiedzanych przez żeglarzy z całego mroźnego regionu. Często zawijali tutaj też podróżnicy z Południa - gdyż tak biegł bardzo zyskowny "Pomarańczowy Szlak" naznaczony przez Kompanię Handlu Morskiego - wyposzczeni i umęczeni wielotygodniową męczarnią, jaką z pewnością było przebywanie na chyboczącym okręcie, pełnym szczurów i innych zaraz. Stale narażeni na ubytki zdrowotne spowodowane szkorbutem i fatalnymi warunkami tak higienicznymi, jak również gastronomicznymi - żeglarzowi najlepiej dać jeść wieczorem, żeby nie widział co dokładnie wkłada sobie do ust i jak bardzo się to coś zdążyło już rozłożyć - nie mieli żadnych oporów przed hulankami, zabawami i wszelkimi wszeteczeństwami, coby stres odreagować. Ale "raz się żyje" jak mawiał któryś jednooki kapitan... W każdym razie w dzielnicy nie było może ostrej selekcji wstępnej, ale po prawdzie, jeżeli ktoś nie umiał zadbać o swoje i przyłożyć komuś, kiedy trzeba, nie miał się po co tam pokazywać. Rabunki, napady, gwałty zdarzały się wprost nagminnie. Miejsce było zresztą omijane szerokim łukiem przez Milicję Miejską, co sprzyjało rosnącemu w siłę syndykatowi złodziejskiemu. Można powiedzieć, że wytworzyli sobie państwo w państwie nie licząc się w praktyce z żadnymi prawami i ograniczeniami.

W mieście istniało kilka istotnych gildii zrzeszających rzemieślników i pomniejszych robotników. Zainteresowani mogli się także rozglądać za wstąpieniem do miejskiej milicji, jak i uczestnictwem w turniejach strzeleckich. Tych jednak było bardzo niewiele. Podstawowymi źródłami utrzymania się pozostały więc prace remontowe przy fortecy, myślistwo, rybactwo, wyprawianie skór, kowalstwo i płatnerstwo. Pracę na roli wykluczał mroźny klimat i niekorzystne rodzaje gleb o charakterze zmarzlin.

Przed samym miastem wznosiła się niewielka wieża strażnicza, w której dawniej stacjonowali wartownicy stale się zmieniając, by obserwować odległe peryferia Krain. Do granicy nie było zbyt daleko, ale już od wieków nie widziano tutaj zbrojnych armii. Panował pokój, będący udziałem wszystkich ras i ich daleko idących ustępstw. Pokój o tyle pozorny, że nie należałoby wierzyć w pokazowe uprzejmości jednych wobec drugich. Względna cisza zdawała się więc tylko potęgować drzemiącą wewnątrz potężną energię. A ta czekała, by móc wreszcie wydostać się na wolność i spalić w swoich gorących płomieniach dusze i umysły z dawna wrogich nacji.

Od lat też nie zdarzyło się w okolicy nic specjalnie ciekawego i miasto poczęło się pogrążać w monotonii. "Kto stoi w miejscu, ten się cofa" rzekł raz jeden klasyk, zresztą nie bez racji. Świat więc szedł do przodu, a Północne Miasto, jak zwykło się je określać, trwało. Egzystowało. Nikomu nie przeszkadzał specjalnie zastój i brak rozwoju. Strażnice opustoszały, miecze stępiały, tarcze wykorzystywano co najwyżej jako kołyski dla dzieci... Smoki, demony, wojny i inne okropieństwa stały się legendami, w które nikt nie wierzył. Młodsi mieszkańcy zaczynali nawet wątpić w to, czy kiedykolwiek była tu jakaś wojna, a wzmianki starych bab i zgrzybiałych dziadków, co to na własne oczy widzieli onegdaj rycerzy w lśniących zbrojach spieszących bronić granicy na północy zbywali śmiechem.

Forteca niemalże opustoszała. Zajmował ją w dalszym ciągu Pan wraz z gronem najbliższych podwładnych. Zbrojnych było niewielu, a z pozostałych służących mało który umiał utrzymać miecz w ręku. Czas upływał jakby mimochodem, przechodząc obok uśpionego miasta.

Jedynym miejscem, które zdawało się kłaść teraz dziwny, tajemniczy cień na spokojnej egzystencji ludzi stała się opuszczona przed laty chata na samym skraju mieszkalnej części osady. Mówiono, że nocami słychać tam jakieś dziwne jęki, dźwięczenie łańcuchów i stukot butów, mimo, że nikt nie zamieszkiwał tego miejsca od czasu, gdy opuścił je ostatni właściciel domu. Z drugiej strony biorąc pod uwagę kim była ta persona można było mieć różne dziwne przypuszczenia. Zwano go Azraan. Był wysokim, niespotykanie wręcz szczupłym - czy nawet wychudzonym - młodzieńcem o ziemistej cerze i płowych włosach sterczących zawsze w nieładzie. Nikt nie wiedział, skąd pochodził, ani kiedy właściwie przybył do Miasta. Starsi mieszkańcy pamiętali go jakby był od zawsze... Nie wiadomo też, kiedy zaczęły się jego tajemnicze wybryki. Mówiło się o jego zainteresowaniu magią i sztukami zakazanymi odgórnie przez Gildię Magów w całych krainach. Jego częste wizyty na cmentarzu, jak i nocne przechadzki po lesie nie wzbudzały sympatii u pozostałych. W każdym razie musiał odejść. Podobno był jakoś zamieszany w sprawę morderstwa córki Pana. Nikt co prawda nie przedstawił konkretnych dowodów, ale jedyne istniejące poszlaki wskazywały na niego właśnie. Zresztą ten fakt potwierdziło też kilkoro świadków, zeznając, że widziały go z nożem zbrukanym krwią zdążającego przyspieszonym krokiem w kierunku przeciwnym do drogi zdążającej do Kamiennego Kręgu. Co prawda te same osoby były wcześniej widziane w miejscowej karczmie "Pod rozchechaną beczułką" podczas suto zakrapianej libacji... ale któż uwierzyłby w niewinność obcego, w dodatku tak niechętnie widzianego w okolicy? Właściwie nikt nie pamiętał, dlaczego Pan zgodził mu się sprzedać ten dom i dać prawo do stałego pobytu w mieście, które przecież do gościnnych nie należało. A tu nagle pojawił się przybysz znikąd i takie zdobył fory...

W każdym bądź razie Azraan został wygnany z Miasta bez możliwości powrotu. Kilka kopniaków mu wymierzonych i kamieni rzucanych tak w niego, jak i w jego chatę nie pozostawiły żadnych złudzeń co do przeznaczonego mu losu banity. Od tego czasu nie słyszano o nim więcej.

Teraz zaś chata zdawała się przypominać wszystkim o dawnym swoim czarnym właścicielu. Ludzie omijali ją z daleka częstując wymownym gestem i ostrym słowem. A w mieście zaczęło się dziać coraz gorzej...

***

Powiał chłodny, północny wiatr. Dogorywające promienie słońca chowały się powoli daleko, hen za horyzontem. Lekki podmuch poniósł przed sobą zmarznięty piasek i lodowe sopelki. Stopniowo robiło się coraz ciemniej i ciemniej. Zimą wcześnie nadchodzi mrok, jednakże na północy był on wyjątkowo dokuczliwy. Gęstniał i potężniał, otulając sobą całą okolicę. Nadeszła głucha, zimowa noc.

Zrobiło się potwornie zimo. Na nieoświetlonej drodze, wybrukowanej różnokształtnymi, nadgryzionymi zębem czasu kamieniami dało się słyszeć ciche stąpnięcia lekkich bucików. Niewysoka, zakapturzona postać powoli kroczyła przed siebie, otulając się mocno szatą i wzdragając przed mroźnymi podmuchami. Gdzieś nieopodal, przemykający się między ogołoconymi drzewami lis, spieszący gdzieś we własnych sprawach jemu tylko znanych, przystanął na chwilę i przyjrzał się tajemniczej osobie. Zdawało się mu dziwne, że ktokolwiek odwiedza tak odległe północne regiony w tym niewesołym, zaiste, czasie. "W dodatku to kobieta, sądząc po zapachu", mruknął do siebie. "Do czego to jeszcze dojdzie? Idą inne czasy... ale czy lepsze?". Jakąś rację miał, rudy bywalec lasów, choć powodu, dla którego zbłąkana duszyczka zawędrowała tak daleko od swego domu miał się nigdy nie dowiedzieć.

Wędrująca poprawiła tobołek i przyspieszyła kroku. Nie chciała spędzić nocy na takim odludziu i w takim mrozie. Z map, które przestudiowała w tak odległych już miejscach wiedziała, że jej droga niebawem dobiegnie końca. Przystanęła i rozejrzała się. W niezliczonych wizjach tej chwili widziała nie raz siebie stojącą na rozdrożu. "Zupełnie jak w życiu. Nie raz trzeba podejmować decyzje i wybierać właściwą sobie drogę" pomyślała. żyjąc jednak wiele już lat na świecie, czemu przeczył być może jej młodzieńczy wciąż wygląd, wiedziała, iż wzdragać się należy przed wyborem drogi łatwej, prostej i wyrazistej. Ta bowiem zawsze prowadzi do stagnacji.

Przez jakiś czas stała szukając znaku. Wreszcie z westchnieniem skierowała się na prowadzącą w górę ścieżynkę w nadziei, że spoglądając ze znajdującego się po jej prawicy wzgórza będzie w stanie ocenić swoje położenie. "W końcu to najlepszy widokowy punkt w okolicy" przekonywała się. Powoli i mozolnie drapała się pod górę. Górski stok był lekko już przymarznięty i oblodzony, co tylko utrudniało całą wędrówkę pod górę. Niemniej szczyt rósł w oczach nieubłaganie z każdą chwilą. Wreszcie zasapana i mokra, cała przesiąknięta mroźnym wiatrem stanęła na samej górze. Ze zdziwieniem odnotowała obecność jakowychś pozostałości wokół siebie. "To ci dopiero... w żadnej kronice nie pisali nic o tym, że była tu kiedyś warownia". I tak wyglądało to w istocie. Z naprzeciwka spoglądał na nią nadkruszony kawał muru, tu i ówdzie widać było zapadnięte w ziemię, obrobione kamienie, fragmenty pomieszczeń, kamiennych ław, stołków... Zwalony dach niby całun przykrył pozostałości po dawnej świetności owej strażnicy. "Skoro jednak jest tu strażnica, znaczy to, że i mój cel nie może być odległy... Po cóż jednak takiej mieścince, jak ta, do której zmierzam była kiedyś górska warownia?".

Rzuciła jeszcze raz okiem na pobojowisko, starając się znaleźć jakiś ślad, który mógłby ją naprowadzić na właściwy trop. Jeszcze raz odnotowała wszelkie ślady zniszczenia... Nic.

Miała już się odwrócić, kiedy usłyszała za sobą ciche, głuche dudnienie. A potem jakiś świszczący odgłos, jakby wciąganego powietrza. Coś musnęło jej szatę. Przeniknął ją lodowaty powiew wiatru. Ostrzegł ją szósty zmysł. Błyskawicznie rzuciła się na ziemię, ale było już za późno. Porażający ból w okolicy karku spowodował, że zaczęła tracić przytomność. Ostatnim wysiłkiem zwróciła głowę w kierunku domniemanego napastnika.
- Chodź tu... chodź do mnie. Czekam na ciebie - usłyszała niski, grobowy głos.
Przed jej oczyma przewirowały wszystkie ostrzeżenia sióstr z zakonu. Wiedziała na co się porywa, zwiedzając z dawna przeklęte okolice. Teraz zaś przepełniała ją tylko czysta i cicha świadomość, że zdybana została przez z dawna strzegących tego terenu umarłych. Głowa opadła jej na ziemię, każdy odgłos zdawał się być coraz odleglejszy... I wreszcie cisza.

***

Kolejny głaz na wyboistej drodze dał o sobie znać dość prędko. Podskakujący na wybrzuszeniu terenu wóz dał się we znaki śpiącej na nim kobiecie. Woźnica zaklął pod nosem i rozejrzał się niespokojnie na boki. "Psia jego mać... w tej okolicy ki diabeł wie, co się czai dokoła...". Wszechogarniająca ciemność zdawała się potęgować wrażenie tajemniczości. I ta cisza... Wiatr prawie ustał i tylko stukot kół dawał o sobie znać w nieprzyjaznej okolicy. Szczęściem tego roku zima nie starała się zaskoczyć zmęczonych podróżników. A północ nigdy nie była dla takich zbytnio przyjazna.

Zbudzona pasażer przeciągnął się aż strzeliły mu kości. "Ależ też miałam koszmary... brrr..." Było zimno, więc tylko mocniej otuliła się kocem. Sięgnęła z wysiłkiem ręką do swojej podróżnej torby i wyszperała kilku litrowy bukłak. Odkorkowała, pociągnęła solidny łyk i odetchnęła. Krwistoczerwony płyn szybko rozszedł się po jej ciele dając złudzenie ciepła, podobnie jak osty, którymi wyłożyła sobie koc. Ukłucia nie były przyjemne, ale to wszystko pozwalało przetrwać podróż na mroźnej Północy. Szczęściem zima nie nadeszła jeszcze i przymrozki nie chwytały tak mocno.

"No pięknie... okolica nieprzyjazna, gdzież jej do mojego jeziora?". Uwielbiała nocne przechadzki wokół tego magicznego miejsca. Budziło w niej wiele przyjemnych, wręcz romantycznych odczuć. A była romantyczką wprost niepoprawną.

Kolejne wyboje dały o sobie znać. Kobieta rozejrzała się wkoło wyrwana ze swoich rozmyślań. Świtało już. Blado czerwona jutrzenka zawitała nad opuszczone rolnicze pola Północnego Miasta. Z daleka dało się już zobaczyć pierwsze osiedla. Drzewa po bokach ogołocone już dawno z liści rzucały posępne, ledwo póki co widoczne, cienie na drogę, po której przetaczały się koła powozu. Wszędzie panowała dziwna cisza. Domy rolników, które były wysunięte najbardziej przed Miasto były z dawna opustoszałe. Pozrywane okiennice, chwiejące się w futrynach drzwi, wybite okna. Jakby od dawna nikt się tutaj nie pokazywał. Żadnej żywej duszy. Z dala dało się dostrzec tylko milczącą, zimną taflę jeziora.

***

W schludnie swoją drogą urządzonym pokoju z licznymi antycznymi meblami, dobranymi wedle wszelkich prawideł dobrego gustu i smaku, walały się rozmaite potłuczone butelki, części reagentów, rozlane mikstury, porozwalane przyrządy alchemiczne i sterty pożółkłych kartek. Zewsząd unosił się zapach zatęchłego papieru. Odziana w dziwną szatę z wyszytymi na niej wizerunkami kart tarota, kobieta miotała się po całym pomieszczeniu ciskając co jej się nawinęło pod rękę na podłogę. Rzucała przy tym przekleństwa we wszystkich znanych sobie językach. A znała ich sporo. Jej lśniące, białe włosy opadały w nieładzie na zgrabne ramiona. Kobieta była wysoka i smukła, dobrze zbudowana. Szata, którą miała na sobie nie pozostawiała żadnych złudzeń co do kształtności jej figury, odsłaniając większość jej wdzięków. Jej twarz, teraz naznaczona grymasem absolutnej wściekłości była dziwnie promienna, oczy zaszklone i głęboko osadzone, błyszczące dziwnym wewnętrznym blaskiem. Była więc piękna, przynajmniej wedle pojęcia jej otoczenia. Teraz jednak złość uczyniła na jej twarzy spustoszenie, przemieniając ją w tygrysicę, gotową do skoku na nieprzyjaciela. Nie znosiła niepowodzeń. W końcu nie każda porzucona w młodości dziewczyna może zajść tak daleko. A jej się udało. Odcięła się raz na zawsze od więzi rodzinnych i poświęciła życie nauce. Zgłębiała tajniki magicznych arkan studiując księgi i szukając mądrości. Nie miała mistrza, który by nad nią czuwał, miała za to zapał i wewnętrzny ogień, który ją spalał i wyzwalał. A tym ogniem była właśnie sztuka magiczna.

Magia. Czymże może być dziś ta sztuka splatania duchowej sfery w przedziwne formuły? Czy tylko naginaniem rzeczywistości do własnej woli? A może spełnieniem, realizacją własnych potrzeb i marzeń? Wielu zdawało się właśnie tak postrzegać tę dziedzinę nauki. Niektórzy upadali jeszcze niżej od tamtych udając zaklinaczy i bawiąc widzów prostymi iluzjami w celach wybitnie zarobkowych. Jak coś takiego w ogóle godzi się nazywać magią? Honoru nie mają, psie syny. Dla niej magia była iskrą, która prowadziła ja przez życie. Życie trudne i pozbawione w większości uciech i radości. I tak było w istocie. Bellannika Elethian, mimo iż była jedną z największych czarownic w północnej części świata nie miała przyjaciółek. Wielu bało się jej, bo krążyły o niej dziwne pogłoski. Mówiono o jej rzekomym zainteresowaniu czarną sferą śmierci, o wizytach na okolicznych cmentarzach i przechadzkach wokół tajemniczego, owianego złą sławą monstrów i zjaw, jeziora w środkowej części kraju podczas burzowej pogody, kiedy normalny obywatel psa na dwór by nie wypuścił, o spacerze nie wspominając. Była więc osamotniona i zła sława okrywała tak ją, jak i jej działania. Na pewno przyczyniało się do tego jej pochodzenie. W żyłach Bellanniki płynęła bowiem krew mrocznego elfiego plemienia, wygnanego onegdaj za czarne praktyki i zakazane rytuały, zaś ona sama zdawała się tylko potęgować wszystkie te złe znaki wobec swojej osoby. Śmiało i otwarcie wspominała o swoim pochodzeniu, uważając się wręcz za spadkobierczynię talentów dawnych mistyków, na dźwięk imion których większości uczonych drżały dłonie i sztywniały mięśnie ze strachu. Ona natomiast nic sobie nie robiąc z przeklętej linii krwi i zabobonnych mędrków poświęcała się coraz bardziej temu, co naprawdę w swym życiu pokochała, czyli zgłębianiu sekretów magii. A miała po temu wielki talent.

Dlatego też Bellannika była z wyboru samotniczką, spędzającą większość życia w bibliotekach i archiwach ("Jestem samotna, lecz nie osamotniona - to cholerna różnica, prawda?"). Bardzo żywiołowa, dynamiczna, impulsywna łatwo wpadała w gniew, nie znosząc braku aktywności i niepowodzeń. Ambitna, nieco apodyktyczna, była wyraźnie zafascynowana magią płomieni i stawiała sobie za punkt honoru poznanie o Prawdy o pradawnych sztukach. Posiadała oprócz tego dość artystyczne usposobienie: lubiła tworzyć, pisać, grać na lutni. W swojej zawziętości nigdy nie przepadała za mężczyznami, pozbawionymi duszy, pozostając wielbicielką feminizmu. Była więc kobietą o iście południowym temperamencie, uwielbiająca tajemnice i słowne gierki, a także docinki pod adresem innych. Miała więc trudny charakter. Wolny czas spędzała na nocnych wędrówkach wokół swojego ulubionego jeziora.

***

Kilka ostatnich dni upłynęło jej w atmosferze wyciszenia i spokoju. Szukała na nowo siebie... miejsca gdzie mogłaby spędzić resztę życia. Kogoś, komu wreszcie mogłaby zaufać. Coby nie mówić była doświadczoną przez los osobą i nie raz przyszło jej się zawieść na przyjaciołach, uczniach... Eh. Szkoda gadać. Wierzyła, że Tarot mówi prawdę. Kiedy pytała karty o swoją przyszłość ukazywał się jej jeden wybór - Wisielec. A więc oczekiwanie, refleksja... przewodzenie innym... Nie wiedziała jak wiele życia jej pozostało, ale musiała coś z sobą zrobić. Ostatnie wybory nie były trafne. A może by tak spontanicznie? To spotkanie w karczmie... ten dziwny gest, zostawiona karteczka... A może? Na jej ramieniu widniała wyhaftowana myśl przewodnia w jej życiu - "Rób, co zapragniesz, niech to będzie Twoją miarą!"... A może?

***

Zimne powietrze wdarło się do sali, pod wpływem uchylonych lekko drzwi.
- Witam zebranych - młoda osóbka z szacunkiem skłoniła głowę. Odziana była w czerwoną szatę tak wspaniale komponującą się z jej płowymi włosami, w ręku trzymała wędrowny kostur.
- Pozwolą państwo, iż rzeknę parę słów o sobie. Nie... nie zamierzam tutaj wylewać żalów i opowiadać historii życia, bo jestem raczej miłosierna... czasami. Khem, tak. Wiele to moje gadanie trwać nie będzie, albowiem w dawnych stronach nauczyłam się, że lepiej ująć wszystko krótko i zwięźle, acz treściwie, niźli poświęcać się długim dysputom. Zwą mnie Bellannika, jestem Mistrzynią Kręgu Ognia. Mistrzynią - dumne brzmi... - westchnęła cichutko i pokręciła głową - Od pewnego czasu wypatruję towarzyszy, z którymi mogłabym spędzić resztę życia na dobre i złe. Ufam iż dobrze trafiłam po temu - przerwała na chwilę i rozejrzała się po słuchających. Zachichotała i ciągnęła dalej.
- Wiele lat temu przybyłam do krain... Mój dom leży daleko na południu i jest pełen tego cudownego płomienia, który nas spala i wyzwala... bez skojarzeń oczywiście. Większość mego życia spędziłam przy księgach. Szybko nauczyłam się rozpoznawać to, co dla mnie istotne. Cóż dalej... ? Studia magiczne, potem praca kronikarki na kilku uniwersytetach, wreszcie poświęcenie się działalności klanowej. Służyłam ja w sojuszu Ghash Nox przez długi czas, będąc skrybą bractwa wyznającego pradawnego tytana, Azelanesha. Wiele czasu spędziłam na studiowaniu jego misteriów... Teraz jednak nadszedł dla mnie czas prób i poszukiwań. Jak powiadała dawniej moja mentorka - "Zawsze znajdzie się droga do płomienia". I tak oto płomień ponownie wypełnia mą duszę. Przybywam tu z nadzieją zasilenia waszych szeregów. Ma historia wybiega daleko, daleko w przeszłość... - pokiwała kilka razy z głową.
- Nie zamierzam was jednak w całości ją zamęczać. Tym bardziej, iż wiele w niej mroku i tajemnic, których nie zwykłam wyjawiać od razu - uśmiechnęła się lekko i poprawiła opadające jej na czoło kosmki włosów.
- Znam Allehandrę, która do bractwa waszego czas jakiś temu przystała. Hmm...mogę ją chyba nazwać swoją przyjaciółką i jednocześnie najlepszą wizytówką. Tak... robi wrażenie. Rozmowy i polowania z nią są niewątpliwie jednym z głównych czynników popychających mnie w tę stronę... Tak..Zda się, że powiedziałam już coś niecoś...Jak na nieufną i wredną czarownicę to nawet aż nadto... Mimo wszystko Ufam, iż poznamy się lepiej. - uśmiechnęła się szeroko z dziwnym błyskiem w oku - Z chęcią odpowiem na każde pytanie. No, może poza pytaniami o świeżość skarpetek Errdona - mruknęła cichutko.
Z tymi słowami wycofała się w cień.

***


Ostatnio zmieniony przez Bellannika dnia Nie 14:06, 27 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Venadail
uzytkownik



Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:42, 27 Lip 2008    Temat postu:

Znikąd, zwłaszcza dla mniej uważnych, dosłownie znikąd zjawił się mroczny elf, o włosach koloru szronu. Bezgłośnie wypuścił z ust powietrze i przetarł szmatką drobne kropelki na sztylecie, po czym odłożył go do pochwy przy pasie. Powoli podniósł głowę i skierował swe dziwne spojrzenie wprost na przybyłą Damę.
-O, więc mamy gościa?- Stwierdził raczej niż zapytał.
-Witam, zwą mnie Venadail, a czesem troszkę inaczej. Jeślim dobrze usłyszał, to chciała by Pani... cóż... - Jego mina i oczy stężały, a czoło lekko się zmarszczyło (nie, to tylko pozory, jemu myślenie się nie zdarzało).
-Tak więc zna Pani Allehandrę, której niby chwilowo nie ma, ale niedługo znów zjawić się powinna. Nie wiem co dokładnie, ale być może coś o nas opowiedziała. Wybór miejsca "Do końca życia na dobre i złe" nie jest wyborem łatwym, i powinien być przemyślany. Rozstania nie są rzeczą przyjemną.
Tak więc jeśli są jakoweś pytania, wątpliwości, proszę je zadawać, służę słowem. A najlepiej... Porozmawiaj z nami w świecie, niema lepszego kontaktu niż żywa rozmowa...-

Po ostatnich słowach zniknął równie bezgłośnie i nagle jak się pojawił.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellannika
uzytkownik



Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Południa

PostWysłany: Nie 16:28, 27 Lip 2008    Temat postu:

- Taaak - z cienia po prawej stronie ponownie wynurzyła się ognistowłosa czarownica. Skinęła głową na przywitanie mrocznemu.

- Wyznam, że prócz świadectwa Allehandry, o której obecnych podróżach poza krainami nieco słyszałam, odbyłam także listowną korespondencję z panem Redisem, którego poznać mi przyszło zupełnie przypadkiem w pewnej karczmie... No, mniejsza o to spotkanie - chrząknęła nerwowo - W każdym bądź razie ów naświetlił mi wiele spraw dotyczących tak bractwa, jak i sojuszu, do którego owo należy. Sądzę, że w ten sposób uzyskałam odpowiedzi na większość moich wątpliwości i... - zająknęła się lekko rozglądając się na boki - Zastanawiam się raczej, czy to moja osoba nie jest przedmiotem pytań z waszej strony - uśmiechnęła się lekko, unosząc kąciki warg.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Redis
uzytkownik



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 16:52, 27 Lip 2008    Temat postu:

Otworzył drzwi wchodząc prawie wpadając na Bellannike. Odsunął się na bok i poczekał aż do kończy swą kwestię.
- O, heh historia prawie by sie powtórzyła - podniósł lekko w uśmiechu kąciki ust - Miło Cię widzieć w naszych progach - skinął głową.
- Ven, nie pamiętasz tej Panny? To ta która siedziała sama przy stoliku obok w karczmie. Powinieneś pamiętać, tym razem nie przesadziliśmy z piciem, była burza i potworna ulewa. Może nie zwróciłeś uwagi...

(Bellanniko tak jak powiedział Ven, kontaktuj się z Jeziorakami w świecie, z im większą ilością osób porozmawiasz tym lepiej)


Ostatnio zmieniony przez Redis dnia Nie 16:58, 27 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Venadail
uzytkownik



Dołączył: 25 Cze 2007
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:30, 27 Lip 2008    Temat postu:

-Ano... jakom się błąkał tu i tam winem odpowiednio uraczony to mogłem tej Pani nie przyuważyć.. być może mignęła mi gdzieś tam między jednym kielichem a drugim. Hmmm... A może, może... ech, mniejsza z tym. -

Zwrócił się do Damy.

-Hmmm... Pytania odnośnie Pani? Chętnie, spodziewaj się ich wielu. A ja potrafię być do tego nawet nudny, drobiazgowy, szczegółowy i dociekliwy... -
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MrHolyMan
uzytkownik



Dołączył: 10 Lis 2005
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza zwana Stolica :]

PostWysłany: Nie 17:44, 27 Lip 2008    Temat postu:

W tym momencie na nie.

Powody:
- bo moge
- bo moge
- bo moge.

Zobaczymy co bedzie dalej.

Pozdrawiam,
Kanarek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolenea
uzytkownik



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszafa/Puławy

PostWysłany: Nie 18:07, 27 Lip 2008    Temat postu:

ten to potrafi zachecic, buc Smile

odezwij sie we swiecie, moze znajde czas na krotka rozmowe miedzy jednymi aurami a drugimi Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tasbrethil
uzytkownik



Dołączył: 30 Paź 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Uruk

PostWysłany: Nie 19:22, 27 Lip 2008    Temat postu:

Może jest botem? To by tłumaczyło wszystkie "Nie" we wszystkich podaniach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Redis
uzytkownik



Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 0:34, 28 Lip 2008    Temat postu:

Za. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lien
Administrator



Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:44, 28 Lip 2008    Temat postu:

Obawiam sie Panna, że niełatwo będzie Ci mnie zastać, a tym bardziej poznać, no przynajmniej narazie. Miło się czyta poprawną polszczyznę w Twoim podaniu, choć opis tej północnej dziury znudził mnie okrutnie... znaczy ten... no... widać z miejsca, że jest z kim pogadać, a to ważne.
Jako, że jak już nadmieniłam prawie mnie teraz nie ma, tu trochę Cię zniechęcę.
- Czytałaś ile podań odrzucamy?
- Wiesz, że nasze życie wypełniła wojna, której podporządkowaliśmy wszystko, w której zatonęliśmy, zasmakowaliśmy... z której nigdy się nie wycofamy?
- Słyszałaś może co o nas mówią? Podobno jestem tyranem, uwięziłam dusze ich wszystkich... omamiłam, zniewoliłam, podeptałam wolę.
Taaak... chciałabym zobaczyć teraz cień strachu w Twoich oczach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shigeru
Administrator



Dołączył: 10 Sty 2006
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:09, 28 Lip 2008    Temat postu:

Osobiście nie znam, ale bardzo cenie za ciekawe uwagi w kronikach Allseronu o czarodziejach. Wstępnie za, choć nie jest to moja ostateczna decyzja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MrHolyMan
uzytkownik



Dołączył: 10 Lis 2005
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Twierdza zwana Stolica :]

PostWysłany: Pon 9:15, 28 Lip 2008    Temat postu:

Po przebrnieciu przez caly tekst spisany przez Bellannike - aktualnie za.


Pozdrawiam,
Sirion
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellannika
uzytkownik



Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Południa

PostWysłany: Pon 12:19, 28 Lip 2008    Temat postu:

Odpowiadając na pytania pani Wiedźmy:

- Czytałam, nie zrażam się. Znam swoją wartość i nie boję się wyzwań, ani krytyki pod moim adresem. Byleby sensownej. W końcu cały czas się rozwijamy... Uważam, że warto spróbować, bo Jezioro zdaje się spełniać moje oczekiwania co do bractwa, jakiego aktualnie poszukuję. Nie zamierzam się zniechęcać z byle powodu. Tym bardziej, że rozmowa dotyczy mnie, a nie pozostałych chętnych i niechętnych.

- Wiem, zostałam już dogłębniej oświecona z kim, jak i gdzie się toczą starcia, oraz nawet jakie są najczęstsze ich wyniki. Nie martwi mnie to - odkąd zawitałam do Krain, nie miałam zbyt wielu okazji uczestniczyć w takich przedsięwzięciach, więc dobrze w końcu spróbować. Tym bardziej, że nowe doświadczenia wzbogacają osobowość... i duszę.

- Nie przerazisz mnie - uśmiechnęła się szeroko - Niejedną straszną rzecz już uświadczyłam, nurzając się w rozmaitych ścieżkach magii... nie tylko tej hmm... stricte płomiennej. O mnie samej mówią, żem wredna i straszna, a swój może ciągnąć do swojego... W razie potrzeby mogę wezwać mroczną potęgę...ee... tego no... chwilkę - zerka do księgi - a! Pradawnego Magicznego Wiatru... czy jakoś tak - chrząknęła -no, w każdym razie... Ale... chyba nie zamienisz się w p-pająka? - zająknęła się - Wolałabym nie...

- Co zaś do tego, co się słyszy - wzruszyła ramionami - różne rzeczy plotą i gadają. Ale bardziej zawierzam temu, co widzę na własne oczy i słyszę na własne uszy, zamiast temu, co plotą baby na rynku w Dion. A dodatkową opinię mogę oprzeć na świadectwie mojej przyjaciółki. To lepszy fundament od wszystkich pozostałych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kolenea
uzytkownik



Dołączył: 20 Sty 2006
Posty: 822
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszafa/Puławy

PostWysłany: Pon 14:53, 28 Lip 2008    Temat postu:

za podanie i rozmowe - ZA
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lien
Administrator



Dołączył: 14 Sie 2005
Posty: 791
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:45, 29 Lip 2008    Temat postu:

Mi również wystarczy to co czytam tutaj, ZA Smile

Urabiaj Ashana kobieto, to ten no... najbardziej bucowaty z buców, więc... trzymam kciuki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Jezioro Dusz Strona Główna -> Podania rekrutacyjne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin